CAŁA góra
stała jakoby w
ogniu. Chmury
zalegały szczyt a
błyskawice co kilka
chwil
rozświetlały
wśród
ogłuszającego
gromu całe
podnóże Synaju,
gdzie zgromadzeni stali
wszyscy. Trwoga i
lęk
wtargnęły w
ich serca.
Bojaźń
opanowała ich
duszę
pragnącą
tylko materialnej uciechy
żołądka
i
ciała. Lęk
straszliwy , który odczuli w
obliczu strasznego w
swej potędze
zjawiska rzucił ich
na kolana a potem na
twarze przed
przechodzącym w
pobliżu Panem i
Bogiem.
Cała góra Synaju
płonęła
w ogniu zasnuta chmurami
a wokoło na
pustyni panowała
pogoda. Głosem
gromów przemówił
Pan do serc ludu swego
tak często Jemu
niewiernego. Tyle razy
nawet po
doświadczeniu na
sobie największych
cudów dobroci i opieki
Bożej
odwracał lud ten
swe serce od Pana swego.
Innego stawiali sobie
"boga".
Wymyślonego przez
ludzi.
Nie potrzebowali wtedy
krępować w
niczym swej dzikiej natury.
Mogli iść
wtedy spokojnie za tym,
co zadawala wszystkie
stworzenia na ziemi, ale nie
człowieka
stworzonego na
podobieństwo
Boże.
Tyle razy odrzucali Boga
i... runęli w
przepaść,
szeroką niby i
wygodną
drogą. Szli w swoim
mniemaniu do krainy
szczęścia i
wolności!
Zawrócić trzeba ich
z tej drogi
nieszczęsnej.
Zawrócić
przemawiając
zdecydowanie w sposób
przystępny do ich
natury.
W kamieniu ryte na dwu
tablicach jawią
się przed oczami
ludu przykazania Pana.
Jawią się
jako
drogowskazy do
szczęścia do
miłości
wzajemnej. Jawią
się jako
wyraźny nakaz czci
Boga i poszanowania
bliźniego.
Jawią się ryte
w kamieniu, by nie
zapomniały o nich
kamienne serca ludu
izraelskiego. |
|
. Wśród gromów i
błyskawic objawia!
Pan swą wolę.
W całym majestacie
swej potęgi
objawił, że
On jest Panem
człowieka.
Dał mu jako Pan
wskazania
najważniejsze,
jaką drogą ma
dojść do
szczęścia,
pokoju i harmonii z
porządkiem
Bożym. Dał
wtedy wskazania tylko
najważniejsze. Nie
odsłonił
jeszcze wszystkiego.
Chciał
okazał: , że
nawet tego nie zachowa
człowiek
pozostawiony sam sobie. W
lekcji trwającej setki
lat dziejów narodu
izraelskiego uczył
ludzkość jak
trudno kroczyć
człowiekowi samemu
na drodze wiodącej
do prawdziwego
szczęścia i
harmonii. Na drodze
wiodącej do
prawdziwego królowania
człowieka nad
światem i do
współudziału
w wieczystym królowaniu.
W pochodzie dziejów
zbliżyła
się inna godzina... Na
łagodnym
wzniesieniu góry; otoczony
przez tych, których
powołał, i
przez tłumy, które
szły za Nim
siadł
Nauczyciel prawa nowego.
Pokazał i
rozświetlił
drogę ukazaną
w dziesięciu
przykazaniach i
całym
Zakonie. Wskazał
ludzkości na jej sens'
istotny i
szczęście, do
którego prowadzi. Nie
snem, ale
rzeczywistością
były słowa,
które słyszeli. Nie w
trwodze piorunów i
gromów, ale w
miłości i
pokoju
siadł Pan i
głosił
ludzkości przykazanie
miłości,
pokory i prawdy.
Głosił przede
wszystkim.
ufność do
Boga, jako Ojca, który
widzi wszystkie nasze
potrzeby i przenika
skrytości. Królewska
to zaiste droga, którą
ogłosił.
Królewska droga
Życiowa
wiodąca do
królowania naci sobą
i nad drugimi w duchu i
prawdzie już tu na
ziemi a
współkrólowania w
niebie.
Błogosławieni
cisi.
Błogosławieni
pokorni.
Błogosławieni
pokój czyniący,
Błogosławieni
miłosierni.
Błogosławieni
łaknący
sprawiedliwości.
|
|
Błogosławieni
czystego serca... Oto jak
wyglądają
pielgrzymi na królewskiej
drodze Chrystusowej. To
Jego droga. To On sam jest
Drogą
wiodącą do
szczęścia i
pokoju.
Błogosławiony
ten, który tą
drogą pójdzie. To
znaczy, że
błogosławione
będą
słowa, którymi
obdarzą go ludzie.
Nie tylko po Śmierci,
ale już czasami tu za
życia.
I nade wszystko,
błogie
będą jego
własne słowa
dla każdego. Nawet
dla tego, który z
uśmiechem cynicznym
wygłosi mu przed
oczy swój własny
program życiowy i
głupotą
największą
nazwie kierować swe
życie według
"błogosławieństw".
Nie tylko wśród
wrogów trzeba
szukać tych
mających
uśmiech politowania
nad ośmiu
błogosławieństwami.
Nie uśmiechną
się nad
słowami Chrystusa.
Boć to
bluźnierstwo, ale
uśmiechną
się, gdy kto
kroczyć zechce
tą królewską
drogą. Pewnie,
że często
łzy żalu
popłyną, gdy
tą królewską
drogą krocząc
człowiek napotka na
wyzysk i faryzeizm nawet
wśród
najbliższych, gdy
krzywdę Swą
w cichości trza
będzie
przyjąć. Ale
też
błogosławieni,
którzy walczą za
sprawiedliwość
i domagają się
jej dla bliźnich.
Błogosławieni,
to nie ci, którzy samotnie,
ufając tylko sobie,
idą w życiu.
Tą królewską
drogą
kroczą ci, którzy
żywot wieczny
mają w sobie i
łaską Pana
bywają wzmocnieni.
To nie jest samotna
droga Starego Zakonu. To
złota drabina
wiodąca do nieba i
Śmiało
ukazująca je
każdemu. To droga
coraz większego
upodabniania się do
Chrystusa we wszystkim. To
nie tylko unikanie
złego, ale
nade wszystko czynienie
dobrego we wszystkich
chwilach życia.
Bom zaufał Panu
zupełnie. "A
chociażby mnie
zabił:.."
|